niedziela, 1 lipca 2012

Trochę o targetyzacji



Ten tekst miałem opublikować tydzień temu, ale jestem zawalony robotą. Pewne szczegóły opisywanej kampanii mogły mi umknąć. Wyciągnąłem  wnioski z pierwszej kampanii, i tym razem postawiłem na ścisłą targetyzację. Efekt- średnia pozycja w wyszukiwarce Google to pierwsza,  z średnią 1,2(jeszcze mi się nie udało do tej pory osiągnąć średniej pozycji niższej niż druga nawet przy stawce poniżej 5 złoty za słowo kluczowe). Postanowiłem uzyskać jak największy współczynnik wejść na moją stronę przy minimalnej ilości wyświetleń mojej reklamy. Przygotowałem też cztery hasła reklamowe. Jeśli wziąć pod uwagę współczynnik CTR na poziomie 0,49%, uzyskałem sukces. Miałem nawet telefon prawdopodobnie od firmy brokerskiej pośredniczącej w ubezpieczeniach, ale warunki, w jakich go odebrałem nie pozwoliły mi na podjęcie rzeczowej rozmowy w kwestii usług  prze ze mnie oferowanych. Okazało się też iż zapewnienia o niskiej cenie, czy solidności nie są w cenie u potencjalnych odbiorców reklamy tekstowej dotyczącej Google AdWords. Większe znaczenie ma zachęta do podjęcia aktywnej akcji odbiorcy reklamy- w tym przypadku uzyskałem maksymalna ilość wejść na swoją stronę przy reklamie tekstowej wzywającej do podjęcia akcji przez potencjalnego klienta. A więc powoli zdobywam wiedzę praktyczną. A to jest ważne, by nie dawać obietnic bez pokrycia tym, którzy chcą skorzystać z tej formy reklamy, bo w tym zawodzie bardzo szybko życie weryfikuje takie obietnice. Obietnice bez pokrycia powodują iż potencjalni klienci tracą po prostu zaufanie do skuteczności tej formy reklamy, co jest szkodliwe dla całej idei marketingu za pomocą Google AdWords. Przychodzi mi na myśl sentencja wywieszona w jednym ze sklepów: “Rzeczy niemożliwe wykonuję natychmiast, na cuda trzeba czekać 5 minut”. A ja nauczyłem się czekać 12 godzin z rozpoczęciem kampanii. A dla czego? To już moja tajemnica zawodowa.
04.03.2011 

Google AdWords: pierwsze starcie


W 26 października 2010 ukończyłem szkolenie dla zaawansowanych z zakresu Google Adwords na poziomie AdWords seminary lider prowadzone przez Roberta Rydz Mościckiego z Performance Media, a ufundowane przez webhosting.pl. Po kilkumiesięcznej pracy wreszcie zrobiłem swoją stronę internetową: drugą w życiu i pierwszą w CSS. Dlaczego tak długo? Musiałem zapomnieć wszystkiego, co nauczyłem się o CSS na kursie z biura pracy, i uczyć się od początku bazując tylko na informacjach pozyskiwanych z internetu i oprogramowaniu na licencji Open sourund i GPL. Konto Google AdWords posiadałem co prawda od ponad trzech miesięcy, ale służyło mi głównie do pozyskiwania wiedzy o narzędziach Google. Musiałem w miarę przyzwoitą zrobić stronę w CSS, a to nie jest takie proste, szczególnie iż miała działać na naj popularniejszych przeglądarkach internetowych pod Windowsem jak i Linuxem i przy najczęściej używanej rozdzielczości monitorów. Co prawda nie miałem możliwości przetestować na starszych wersjach IE, ale nie wiele osób na szczęście jeszcze używa tego programu. Wreszcie przygotowania do kampanii zakończyłem. Stronę zaktualizowałem o narzędzie Analitics i zsynchronizowałem z kątem Google AdWords. Przystąpiłem do konfiguracji kampanii. Nie chodziło mi w niej nie tyle o reklamowanie swojej strony, ale o rozeznanie w możliwościach Gooogle Adwords. Ustawiłem hasło „reklamowe”, grupę docelową, ale nie według rozmieszczenia geograficznego sugerowanego przez Google-w tym przypadku jest wielce nie dokładne, ponieważ działa w oparciu o IP lokację, ale wiek i odpowiednio dobrane słowa kluczowe. Stawkę ustawiłem połowę stawki, jaką zalecano na szkoleniu. Uruchamiam kampanię i ze zdziwieniem stwierdzam iż nie ma mojej  reklamy w sieci. Zwiększyłem stawkę za wyświetlenie, ale to nic nie dało. Zacząłem sprawdzać ustawienia kampanii. I tu wyszła na jaw przesadna dbałość Google o pieniądze klienta. Przyczyną problemu z wyświetlaniem reklamy było ustawienie konta na sporadyczne wyświetlanie treści reklamowych. Gdyby jeszcze wiedzieć w jakich godzinach ludzie biznesu mają czas na korzystanie z internetu. Ale co za problem się dowiedzieć? Są nawet do tego bezpłatne narzędzia, tylko jak zachęcić ich do podania takiej informacji? W lipne konkursy się nie bawię, a na atrakcyjne nagrody nie posiadam chwilowo funduszy. Wieczorem znowu zalogowałem się na konto Google Adwords. Akcja reklamowa została przerwana z uwagi na wyczerpanie się limitu dziennego środków pieniężnych na koncie. Podniosłem limit i ustawiłem wznowienie na siódmą rano następnego dnia. Na drugi dzień zauważyłem iż słowa kluczowe tracą na jakości, a reklama która powinna być wyświetlana pod nimi, nie jest. Jednocześnie przy dużej ilości wyświetleń mojej reklamy, ilość wejść na moją stronę była nie wielka.  Nawet zacząłem myśleć iż Google AdWords nie jest przeznaczone dla małych firm, ale wielkich korporacji. Przerwałem akcję reklamową i zacząłem szukać rozwiązania tego problemu. A więc po kolei. Według danych jakie wówczas posiadałem, zdecydowana większość wyświetleń miało miejsce w sieci partnerskiej firmy Google, ale wszystkie wejścia pochodziły z wyszukiwarki Google. Aby u części partnerów Google moja reklama mogła być wyświetlana, wysłano około 3000 powiadomień, co w pewnym sensie obciążyło infrastrukturę teleinformatyczną firmy Google i było związane z poniesieniem pewnych kosztów przez firmę. Duża liczba wyświetleń przy małych ilościach wejść za które się na prawdę płaci spowodowało obniżenie jakości słów kluczowych i automatyczny wzrost ceny za jedne wejście na moja stronę. Zacząłem analizować błędy jakie popełniłem i wyciągnąłem następujące wnioski:
  • Użyłem zbyt duża ilość słów kluczowych nie związanych z profilem mojej działalności.
  • Utworzyłem zbyt mało tekstów reklamowych-przy większej ich ilości mogłem ocenić, które z nich są najbardziej skuteczne.
-Nie potrzebne wstrzymywałem i ponownie uruchamiałem akcję reklamową, co powodowało pewne obciążenie dla sieci teleinformatycznej, i skierowanie wyświetlania reklam na strony internetowe współpracowników firmy Google, co spowodowało stosunkowo dużą ilość wyświetleń(24 000), ale przy braku wejść na moją stronę i negatywnie wpłynęło na reputację mojego konta i jakość słów kluczowych. Takie działania miały by sens przy kampanii reklamowej nakierowanej natworzenie potrzeb i promocji marki, ale nie konkretnych usług.
Na szczęście błędy popełniłem na swoim kącie, a nie powierzonym, i opłaciłem je swoimi pieniędzmi. Czas wyciągnąć wnioski i jeszcze raz poprowadzić testową kampanię reklamową. Szczególnie gdy jest ku temu okazja w postaci kodu promocyjnego Google w wysokości 250 złotych….
04.03.2011

Konwersje, konwersje konwersje



Konwersja w Google Adwords jest to stosunek wyświetleń reklamy do wejść na stronę. Oznaczana jest w tym wypadku skrótem CTR. Im CTR jest wyższy, tym kampania reklamowa jest bardziej stargetyzowana na daną grupę docelową potencjalnych klientów. Ale mając trochę wiedzy ekonomicznej stwierdzam iż to nie wszystko. Liczy się efekt końcowy: o ile w wyniku zwiększonej ilości wejść na moją stronę, wzrosną moje dochody? I w tym przypadku bierze się pod uwagę czas przebywania potencjalnego klienta na  stronie z naszą ofertą: odrzucenie jest jednoznaczne z tym iż nasza strona za wolno jest odczytywana przez przeglądarkę internetową, lub jest pod względem graficznym i tekstowym nie profesjonalna, co powoduje iż jej przekaz jest mało wiarygodny w oczach klienta. A teraz drugi rodzaj konwersji: klient wstępnie zainteresował się naszą ofertą i przeszedł na naszą stronę z danymi kontaktowymi. Dobrze, jeśli oprócz danych kontaktowych mamy umieszczany na naszej stronie formularz kontaktowy. Zrobienie takiego formularza nie jest takie proste, bez znajomości PHP jest to prawie nie możliwe. Nawet jeśli nasz klient tu wejdzie, nie oznacza to wcale na sto procent, iż dokona w danej chwili transakcji, lub nawet złoży zapytanie o nasz produkt lub usługę. Nikt po prostu nie kupi produktu, którego w danej chwili nie potrzebuje, a motorem nie których działań ludzkich jest po prostu zwykła ciekawość. I w tym momencie duże znaczenie ma rozpoznawalność nazwy naszej firmy. Najważniejszą formą konwersji dla nas jest “moment prawdy”. Doszło już do zawarcia transakcji. Dobrze b by było dowiedzieć się, z kąd nabywca naszego produktu lub usługi dowiedział się o nas? Odpowiedź na te pytanie pozwoli nam na leprze zagospodarowanie naszym budżetem reklamowym i umieszczenie reklamy w takim miejscu, w którym można dotrzeć do jak największej liczby potencjalnych klientów. I w sumie może się okazać, iż nie musi to być nawet internet.
25.03.2011 

środa, 23 maja 2012

Fraps kontra Bandidcam, czyli rzecz o robieniu filmów z gier i nie tylko.

Zastanawialiście się kiedyś jak nagrać film z gry, lub tego co się dzieje na monitorze i opublikować na YouTube? Bo tak się składa, iż ja tak. Na początku był Fraps . Filmy jakie nim robiłem cechowały olbrzymie pliki dochodzące nawet do 1 G, co wynikało z tego iż nie były skompresowane. Cechowała je znakomita jakość, ale niestety, nie wszystkie edytory filmów były w stanie obsłużyć format, w jakim były tworzone. Drugim programem, o którym dowiedziałem się nie dawno, jest Bandicam . Ma podobną funkcjonalność co Fraps, ale pozwala na zapis przechwyconego filmu w kilku popularnych formatach w tym przeznaczonych do publikacji filmu na YouTube. Rozbudowana pomoc pozwala na szybką konfigurację nagrywania dźwięku. Posiada stronę informacyjną w języku Polskim. Czyli jest bardziej przyjazny dla potencjalnego użytkownika. Nie twierdzę iż Fraps jest gorszy, ale wszystko zależy od tego, jak szybko i w jakiej jakości chcemy uzyskać efekt końcowy, czyli film przechwycony z monitora komputera.

wtorek, 22 maja 2012

Problemy z antywirusem

Ostatnio Norton Internet Security sprawił mi wiele problemów. Ale cóż, problemy są po to by je rozwiązywać. Za zwyczaj wszystko działa u mnie w komputerze jak w zegarku pod Windowsem jak i Ubuntu. Licencjonowane oprogramowanie z wiarygodnych źródeł, szacunek dla praw autorskich w miarę możliwości, aktualizacje i łatki bezpieczeństwa instalowane na bieżąco, no i oczywiście, pakiety antywirusowe takie jak Kasperski, ESET, Norton i ZoneAlarm-innych produktów nie uważam, no chyba jeszcze G-Data, ale silnik ich produktu działa jak czołg. W lutym ściągnąłem z Facebooka z profilu Nortona-Norton Internet Security 2012, 60-dniową wersję testową. Trzy miesiące później zainstalowałem. Wszystko działało prawidłowo, dopóki nie spróbowałem zagrać w TRS-2009. Przy wczytywaniu dużych map w "maszyniście" jak i "geodecie" nastąpiło przerwanie działania gry, a następnie jej zamknięcie. Wysłałem raport do Microsoftu. Komunikat o błędzie mówił o problemie ze sterownikami do karty Powercolor HD3850 z 2010 roku(kto powiedział iż najnowsze sterowniki muszą być najlepsze?). Podejrzałem zbyt wolny przepływ danych, by gra mogła się uruchomić. A jeśli coś w komputerze działa wolno, to można o to oskarżyć w nie których rzadkich przypadkach producenta pakietu bezpieczeństwa. W każdym razie grzebanie w konfiguracji fairwalu nie przyniosło, a ponowne uruchomienie komputera przyniosło n pierwszy rzut oka wielką katastrofę. BIOS "nie widział" twardego dysku! Wyciągnąłem wtyczkę z gniazdka, co dało mi dostęp do GRUB-a. Ale co z tego kiedy każde ponowne uruchomienie komputera bez względy, czy próbowałem uruchomić Windowsa, czy też Ubuntu kończyło się niepowodzeniem! Wreszcie udało mi się uruchomić Windows w trybie awaryjnym, ale deinstalacja Norton Internet Security zakończyła się nie powodzeniem. Za to mogłem dostać się do Windowsa normalnie, ale co z tego, kiedy sterowniki do karty graficznej diabli brali, i przy każdym ponownym uruchomieniu komputera wymagały ponownej instalacji. Próbowałem jeszcze aktualizować pakiet bezpieczeństwa, ale nie przyniosło takie działanie spodziewanych rezultatów. Z deinstalowałem antywirusa i ponownie pobrałem Norton Internet Security 2012. Po jego instalacji wszystko wróciło do normy. Po dokładnej analizie wydarzeń doszedłem do wniosku, iż nie ma co instalować pakietów bezpieczeństwa, które kiedyś tam w przeszłości zostały pobrane, bo sama aktualizacja bazy wirusów może skończyć się problemami z danym pakietem bezpieczeństwa, systemem operacyjnym, jak i oprogramowaniem.

Ja informatyk

Informatyką zajmuję się od 1998 roku. Nie kończyłem studiów informatycznych, ale mam za sobą kilka kursów informatycznych i bogate doświadczenie. Mogę napisać nawet iż miałem pewien niewielki wpływ na to, jak świat internetu teraz wygląda, ale nikt mi w to nie uwierzy.  A więc nie mam zamiaru się chwalić, bo jeszcze zamkną mnie do czubków. Ostatnio pracowałem nad założeniem agencji reklamowej kartgrafe.pl, ale muszę ten projekt chwilowo odpuścić. Wszystko przyjdzie w swoim czasie. Ostro wziąłem się ostatnio za blogowanie, bo mam czas, i chcę się przekonać osobiście, czy w Polsce z blogowania można wyżyć, bo jak na razie żyję z opieki społecznej, co wcale nie jest szczytem moich aspiracji. Co  z tego iż potrafię złożyć i rozłożyć komputer na części, jak nikt do mnie go nie przyniesie. Zapytałem raz pewną znajoma, dlaczego tak jest. Odpowiedź była krótka: Bo Pan jest hakerem! Nie już tak zostanie.....