niedziela, 1 lipca 2012

Google AdWords: pierwsze starcie


W 26 października 2010 ukończyłem szkolenie dla zaawansowanych z zakresu Google Adwords na poziomie AdWords seminary lider prowadzone przez Roberta Rydz Mościckiego z Performance Media, a ufundowane przez webhosting.pl. Po kilkumiesięcznej pracy wreszcie zrobiłem swoją stronę internetową: drugą w życiu i pierwszą w CSS. Dlaczego tak długo? Musiałem zapomnieć wszystkiego, co nauczyłem się o CSS na kursie z biura pracy, i uczyć się od początku bazując tylko na informacjach pozyskiwanych z internetu i oprogramowaniu na licencji Open sourund i GPL. Konto Google AdWords posiadałem co prawda od ponad trzech miesięcy, ale służyło mi głównie do pozyskiwania wiedzy o narzędziach Google. Musiałem w miarę przyzwoitą zrobić stronę w CSS, a to nie jest takie proste, szczególnie iż miała działać na naj popularniejszych przeglądarkach internetowych pod Windowsem jak i Linuxem i przy najczęściej używanej rozdzielczości monitorów. Co prawda nie miałem możliwości przetestować na starszych wersjach IE, ale nie wiele osób na szczęście jeszcze używa tego programu. Wreszcie przygotowania do kampanii zakończyłem. Stronę zaktualizowałem o narzędzie Analitics i zsynchronizowałem z kątem Google AdWords. Przystąpiłem do konfiguracji kampanii. Nie chodziło mi w niej nie tyle o reklamowanie swojej strony, ale o rozeznanie w możliwościach Gooogle Adwords. Ustawiłem hasło „reklamowe”, grupę docelową, ale nie według rozmieszczenia geograficznego sugerowanego przez Google-w tym przypadku jest wielce nie dokładne, ponieważ działa w oparciu o IP lokację, ale wiek i odpowiednio dobrane słowa kluczowe. Stawkę ustawiłem połowę stawki, jaką zalecano na szkoleniu. Uruchamiam kampanię i ze zdziwieniem stwierdzam iż nie ma mojej  reklamy w sieci. Zwiększyłem stawkę za wyświetlenie, ale to nic nie dało. Zacząłem sprawdzać ustawienia kampanii. I tu wyszła na jaw przesadna dbałość Google o pieniądze klienta. Przyczyną problemu z wyświetlaniem reklamy było ustawienie konta na sporadyczne wyświetlanie treści reklamowych. Gdyby jeszcze wiedzieć w jakich godzinach ludzie biznesu mają czas na korzystanie z internetu. Ale co za problem się dowiedzieć? Są nawet do tego bezpłatne narzędzia, tylko jak zachęcić ich do podania takiej informacji? W lipne konkursy się nie bawię, a na atrakcyjne nagrody nie posiadam chwilowo funduszy. Wieczorem znowu zalogowałem się na konto Google Adwords. Akcja reklamowa została przerwana z uwagi na wyczerpanie się limitu dziennego środków pieniężnych na koncie. Podniosłem limit i ustawiłem wznowienie na siódmą rano następnego dnia. Na drugi dzień zauważyłem iż słowa kluczowe tracą na jakości, a reklama która powinna być wyświetlana pod nimi, nie jest. Jednocześnie przy dużej ilości wyświetleń mojej reklamy, ilość wejść na moją stronę była nie wielka.  Nawet zacząłem myśleć iż Google AdWords nie jest przeznaczone dla małych firm, ale wielkich korporacji. Przerwałem akcję reklamową i zacząłem szukać rozwiązania tego problemu. A więc po kolei. Według danych jakie wówczas posiadałem, zdecydowana większość wyświetleń miało miejsce w sieci partnerskiej firmy Google, ale wszystkie wejścia pochodziły z wyszukiwarki Google. Aby u części partnerów Google moja reklama mogła być wyświetlana, wysłano około 3000 powiadomień, co w pewnym sensie obciążyło infrastrukturę teleinformatyczną firmy Google i było związane z poniesieniem pewnych kosztów przez firmę. Duża liczba wyświetleń przy małych ilościach wejść za które się na prawdę płaci spowodowało obniżenie jakości słów kluczowych i automatyczny wzrost ceny za jedne wejście na moja stronę. Zacząłem analizować błędy jakie popełniłem i wyciągnąłem następujące wnioski:
  • Użyłem zbyt duża ilość słów kluczowych nie związanych z profilem mojej działalności.
  • Utworzyłem zbyt mało tekstów reklamowych-przy większej ich ilości mogłem ocenić, które z nich są najbardziej skuteczne.
-Nie potrzebne wstrzymywałem i ponownie uruchamiałem akcję reklamową, co powodowało pewne obciążenie dla sieci teleinformatycznej, i skierowanie wyświetlania reklam na strony internetowe współpracowników firmy Google, co spowodowało stosunkowo dużą ilość wyświetleń(24 000), ale przy braku wejść na moją stronę i negatywnie wpłynęło na reputację mojego konta i jakość słów kluczowych. Takie działania miały by sens przy kampanii reklamowej nakierowanej natworzenie potrzeb i promocji marki, ale nie konkretnych usług.
Na szczęście błędy popełniłem na swoim kącie, a nie powierzonym, i opłaciłem je swoimi pieniędzmi. Czas wyciągnąć wnioski i jeszcze raz poprowadzić testową kampanię reklamową. Szczególnie gdy jest ku temu okazja w postaci kodu promocyjnego Google w wysokości 250 złotych….
04.03.2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz